SamochodyW drogę

Pozorna oszczędność

Słuchając informacji o kolejny podwyżkach cen paliw, człowiekowi robi się gorąco na samą myśl. Zaś nie pojeździ, bo trzeba oszczędzać. Można zwariować. Nie dość, że samochód w Polsce to nadal dobro luksusowe, to jeszcze jakże kosztowne.

Sama zaczęłam robić kalkulację, ile paliwa spala mój samochód, i ile mnie ta przyjemność jeżdżenia kosztuje miesięcznie. Niestety ograniczając wyjazdy do minimum, szału nie ma. Kalkulacja ma jednak swoją dobrą stronę. Teraz wiem, że mój samochód nie pali jak smok, wbrew różnym męskim krążącym opinią.

Do rzeczy…czego tyczy się ta pozorna oszczędność? Paliwa, rzecz jasna. Wydawać by się mogło, że jak tankujemy za 30 zł, 25 zł to jest to mniej odczuwalne dla mojej kieszeni. Ale jakież to złudne. Co z tego, że mam zatankowane tylko tyle o ile paliwa, jak ono spala się jakoś tak szybciej, niż kiedy mam zalane na tzw. ful. Tankując do pełna jeżdżę dłużej, zrobię więcej kilometrów na baku i wyjdzie mi to, powiedzmy taniej, jak będę sknerzyć po 30 zł. W ogólnym rachunku sknerzenie po parę złotych wyjdzie mi na gorsze, bo wyjdzie, że wydałam więcej na paliwo.  Ale co zrobić?! Skoro jazda samochodem to mój taki mały nałóg 😉

Tak a propos, wczoraj stwierdziłam, że będę trenować nowy sport ekstremalny, czyli jazda na rezerwie. Ale jak usłyszałam ciągły dźwięk “księgowego” niczym dźwięk linii prostej na respiratorze, to szybko ten pomysł wyparował mi z głowy. Szczególnie też dlatego, że gdyby  strzałka spadła poniżej czerwonej granicy mogłoby się okazać, że zamiast jechać do domu, musiałabym pchać samochód. Więc nie podjęłam tego ryzyka i odwiedziłam stację benzynową. Niestety kolejna wizyta. I ten mniej przyjemny element w eksploatacji samochodu. Ale jak mus to mus, bo w innym przypadku czeka mnie ekologiczny rower. A pod te góry, pod które codziennie wjeżdżam przydałaby mi się super kondycja kolarzy z Tour de Pologne.

One thought on “Pozorna oszczędność

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *